Ja robię tak:
Mam komputer z i5 7500 z wirtualką z debianem, w wersji tekstowej, bez Xów itp.
Łączę się do niego ssh i winscp. Po połączeniu ssh robię screen -R, aby rozłączenie sesji nie przerwało kompilacji.
w home robie git clone https://github.com/openwrt/openwrt i powstaje katalog openwrt, w którym się wszystko dzieje.
Potem w home mam drugi katalog kompilacja, w którym są wszystkie rzeczy, które są moimi konfiguracjami, skryptami, dodatkowymi plikami, konfiguracją kernela (ale tego unikam, bo to nie jest trywialne i ciągle się psuje). Do tego jest skrypt shellowy, który zgrywa konfiguracje i pliki do drzewa w openwrt, aktualizuje feedy i odpala kompilację, buduje konkretny obraz a na końcu wgrywa go na udział sieciowy.
Więc dla mnie, jak już mam wszystko zrobione, zbudowanie nowego obrazu to zalogowanie ssh, odpalenie skryptu, obejrzenie odcinka serialu i na napisach końcowych mam finalny obraz na udziale sieciowym.
Jak się coś nie kompiluje, to kasuje katalog openwrt, robie od nowa git clone i odpalam skrypt i zwykle już jest dobrze.
A jak nie jest dobrze, to poprawiam config aż jest dobrze. I jest dobrze.
Teraz testuję imagebiuldera, bo w sumie, jak nie gmeram w konfiguracji kernela, to nie ma sensu wszystkiego kompilować ciągle.